Jak pracują polscy Detektywi - wywiad w Gazecie Wyborczej.

Źródło: http://gazetapraca.pl/gazetapraca/1,90440,18519942,jak-pracuja-polscy-detektywi.html

Poniżej treść artykułu w Gazecie Wyborczej o pracy detektywów w Polsce.

Pościgi i strzelaniny - tak większości osób kojarzy się praca detektywa. W rzeczywistości jednak to godziny przesiadywania w samochodzie i obserwacji. Gra jest warta świeczki, bo zarobki detektywów mogą sięgać nawet 20 tys. zł miesięcznie.
W Polsce, według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, licencjonowanych detektywów jest obecnie około 1500. Chociaż mało kto chwali się korzystaniem z usług detektywistycznych, zainteresowanie nimi stale rośnie. - Zapotrzebowanie jest duże i cały czas się zwiększa, bo klienci stają się coraz bardziej świadomi, że detektyw może im pomóc. Zaczynają się do nas przekonywać także adwokaci i radcowie prawni, z którymi współpracujemy - mówi Robert Rebizant, prywatny detektyw i właściciel biura prawno-detektywistycznego, z wykształcenia prawnik.

- Dostajemy coraz więcej zleceń, bo ludzie po prostu coraz częściej zdradzają. W zeszłym roku zrealizowaliśmy aż 120 zleceń, a i tak nie przyjmowałam wszystkich ze względu na brak czasu - przyznaje Monika Matyszczak, detektyw i współzałożyciela agencji detektywistycznej Femina. Początkowo zakładała, że klientkami Feminy będą kobiety, ale okazało się, że do biura zgłasza się też wielu mężczyzn.

Najwięcej spraw to ustalanie niewierności. - Zdobywamy dowody na zdradę nie tylko męża czy żony, ale też partnera, czasem tej samej płci. Nierzadkie są przypadki, gdy zleceniodawcą jest rodzic zdradzanego - mówi Monika Matyszczak. - Dostajemy też coraz więcej zleceń poszukiwania osób zaginionych, ale są to bardzo trudne sprawy i czasami w tego rodzaju zadaniach nasza praca ogranicza się do doradztwa - tłumaczy.

Robert Rebizant wylicza, że 70 proc. spraw jego biura to zdrady, ale zdarzają się ucieczki z domu i poszukiwanie zaginionych. Czasem chodzi też o sprawdzenie, czy syn/córka bierze narkotyki albo czy opiekunka dla dziecka jest osobą wiarygodną. - Do tego dochodzą sprawy karne i gospodarcze, takie jak oszustwa, malwersacje, wykrycie złodzieja albo osoby wykradającej dane firmowe - uzupełnia.

Nie brakuje też osobliwych zgłoszeń. - Kiedyś odebrałam telefon od pana, który twierdził, że ma wszczepionego w głowie chipa i jest obserwowany przez ufo - opisuje Monika Matyszczak. Zlecenia nie przyjęła.

Codzienność detektywa

Wysoki mężczyzna w długim płaszczu, kapeluszu i z lupą w dłoni. Prowadzi pościgi i zakłada podsłuchy. Taki stereotyp detektywa utrwaliły filmy, seriale i książki. Jednak w rzeczywistości ta praca nie jest aż tak widowiskowa. - To, jak amerykańskie czy nawet polskie seriale przedstawiają naszą codzienność, to bzdura - mówi Robert Rebizant. Gdybyśmy zachowywali się tak jak na filmach, to od razu bylibyśmy oskarżeni o działania niezgodne z prawem, takie jak włamania, naruszanie prywatności, czy zakładanie podsłuchu - dodaje.

Bo detektywowi nie wolno używać sprzętu zastrzeżonego dla innych służb, czyli np. podsłuchów, nasłuchów i lokalizatorów GPS. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by klient założył podsłuch we własnym mieszkaniu czy samochodzie. Dla każdego pracującego w tym fachu niezbędny jest natomiast aparat fotograficzny. Działania w tej profesji to głównie praca w terenie - śledzenie, obserwowanie i czekanie, nieraz godzinami. Dlatego detektyw musi być oazą spokoju i cierpliwości. - Z pewnością trzeba mieć silną psychikę, dużo cierpliwości, umiejętności interpersonalne i rozległą wiedzę ogólną i prawniczą - wylicza Piotr Radlak, rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Licencjonowanych Detektywów. - Ważny jest spryt, szybkość myślenia i sprawność fizyczna - uzupełnia Monika Matyszczak.

Na końcu każdego zlecenia detektyw sporządza raport, który często służy klientowi jako dowód w sądzie. Gdy to nie wystarczy, sąd wzywa detektywa w charakterze świadka. - Już w momencie przyjęcia zlecenia liczymy się z tym, że może zajść potrzeba zeznawania przed sądem - opowiada Robert Rebizant.

Jak zdobyć licencję?

To profesja nie dla każdego. Od przeprowadzonej w 2013 roku deregulacji, dostęp do zawodu detektywa jest dużo łatwiejszy. Nie trzeba już zdawać trudnego egzaminu państwowego, by uzyskać licencję. Formalnie wystarczy ukończyć odpowiedni kurs i spełniać wymogi ustawowe, czyli mieć ukończone 21 lat, być niekaranym, przedstawić pozytywną opinię komendanta powiatowego policji i orzeczenie lekarskie. Rynek weryfikuje jednak jakość świadczonych przez detektywów usług.

- Kursy są teraz dosłownie wszędzie, ale moim zdaniem to za mało. Żeby być naprawdę dobrym w tym fachu, trzeba dużo praktyki i wiedzy prawniczej. Detektyw musi wiedzieć, jak działać, by nie naruszać obowiązującego prawa i nie działać na szkodę klienta - ocenia Piotr Radlak. - W tym roku branża detektywistyczna zaczyna odczuwać wejście w życie deregulacji zawodu. Na rynku jest coraz więcej detektywów, którzy biorą niewielkie pieniądze za swoją pracę, nie zawsze wykonując ją profesjonalnie - przestrzega Monika Matyszczak.

Bywa groźnie

Klienci przychodzą do detektywa zawsze z pewnym podejrzeniem, które chcą potwierdzić, dlatego większość raportów sporządzanych po wykonaniu zadania, nie jest dla nich zaskakująca. Czasem jednak akcja przybiera niespodziewany obrót.

- Jedna z naszych klientek chciała sprawdzić, czy zdradza ją mąż. Okazało się, że miała rację, ale "kochanką" małżonka okazał się mężczyzna - wspomina Robert Rebizant. Monika Matyszczak z kolei, prowadziła pościg za samochodem, w którym była uprowadzona klientka. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Osoby nakryte na nieuczciwych postępkach z reguły z pokorą przyjmują do wiadomości, że ich tajemnica się wydała. Nie oznacza to jednak, że pracę detektywa można nazwać bezpieczną. Ciemna strona tego zawodu to zdarzające się czasami pogróżki, nocne telefony, przebijanie opon, czy odkręcanie kół. - Są to sytuacje wyjątkowe i mające miejsce zwłaszcza wtedy, gdy gra toczy się o sprawę karną czy duże pieniądze - mówi Robert Rebizant.

Poza tym detektyw nigdy nie wie, z której strony nadciąga zagrożenie. - Zdarzyło mi się, że robiąc dokumentację fotograficzną zostałam napadnięta przez osobę niezwiązaną ze sprawą - opowiada pani Monika. - Innym razem drogę zastąpił mi mężczyzna z nożem sprężynowym. Rozpyliłam gaz łzawiący, który zawsze noszę ze sobą i uciekłam.

Dlatego wykonując ten zawód, trzeba chronić siebie i własną rodzinę. Wszelkie oficjalne adresy podawane przez detektywów są tylko korespondencyjne. Ze względów bezpieczeństwa niewskazane jest też chodzenie w teren w pojedynkę.

- Pracujemy zawsze w dwuosobowych zespołach, a ponadto zaopatrujemy się w przedmioty obronne takie jak paralizator czy pałka teleskopowa - przyznaje Robert Rebizant. Pytani przez nas detektywi broni palnej raczej nie używają.

Ile zarabiają?

Zarobki detektywów zależą od ich skuteczności i liczby przyjmowanych zleceń. - Może to być od 5000 do 20000 zł miesięcznie - stwierdza Monika Matyszczak. Za zebranie dowodów na zdradę małżonka, ceny w internetowych cennikach usług zaczynają się od 2000 zł.

- W mojej agencji rozliczamy się za godzinę, przy czym od razu podajemy przewidywany okres trwania działania. Jestem przeciwnikiem obserwacji ciągłych. Zaczynamy od badania zachowań, które się zmieniły i które odbiegają od zwyczajów danej osoby - tłumaczy Robert Rebizant. - Na przykład ktoś zawsze wracał z pracy o 17, a teraz o 20. Musimy więc sprawdzić, co robi między 17 a 20 - wyjaśnia.

W tej branży stawki za godzinę wynoszą od 50 do 250 złotych. Jak wskazuje jednak Piotr Radlak, sztywnych stawek nie ma, a na cenę zlecenia wpływają takie czynniki jak teren i zakres działania oraz liczba zaangażowanych w jego realizację, samochodów i sprzętu - Trzeba też mieć na uwadze wysokie koszty naszej działalności - zaznacza.

Powiernik i doradca

Niemal zawsze detektyw jest świadkiem ludzkich dramatów. Złamane serce zdradzanej kobiety, decyzja o rozwodzie, czy wiadomość o śmierci poszukiwanego, to informacje, które trzeba przekazać zleceniodawcy. Jak wziąć pieniądze od osoby, która właśnie dowiedziała się, że ciało jej dziecka wyłowiono z rzeki? - Staramy się być delikatni, ze względu na stan psychiczny klienta, dlatego przesuwamy na przykład termin płatności - mówi Robert Rebizant.

Z biegiem lat przepracowanych w tym zawodzie nabywa się też umiejętność emocjonalnego uodpornienia się na tragedie klientów.

- Był czas, kiedy potrafiłam przepłakać z klientką godzinę - przyznaje Monika Matyszczak. Teraz już wiem, że bardziej mogę pomóc rzeczową rozmową. Korzystam ze swojego doświadczenia - informuję klientkę o przysługujących jej prawach i doradzam jej, jakie może podjąć kroki. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Detektyw24 Krzysztof Szaruga wystawia negatywne opinie o nas i innych detektywach a sam ma złe opinie w sieci internetowej.

Krzysztof Szaruga zatrzymany - czego Polacy szukają w internecie?

Dlaczego mężczyźni nie odchodzą od żon do kochanki - Komentarz Kobiety Detektyw